Agnieszka Kupis chodzi do klasy trzeciej w Gimnazjum w Prusicach.
Jak wielu wolontariuszy z tego regionu postanowiła pojechać do Będkowa, do tamtejszego hospicjum. Oczywiście nie był to łatwy wyjazd. Po głowie kołatały jej się różne myśli: jak tam zostanie przyjęta, co sobie o niej pomyślą , czy w ogóle ktokolwiek zechce z nią rozmawiać. Słowem : bała się tego pierwszego wyjazdu!
„Była tam – wspomina – taka starsza pani na wózku; bardzo ją polubiłam, ale… już jej tam nie ma… Nadal jednak tam jeżdżę i często zawożę tam jakieś domowe jedzenie, pieczemy z koleżankami ciasta, bo chcemy, żeby ci pacjenci lepiej się poczuli.
Czuję się szczęśliwsza mogąc pomagać ludziom, którzy są chorzy i często nie mają rodzin..”
Agnieszka chętnie też opowiada o swojej rodzinie: „mieszkam z babcią, dziadkiem, rodzicami i rodzeństwem. Żyjemy w zgodzie ze sobą i jest bardzo miło u nas. Mam ulubioną potrawę, którą ostatnio często robimy – gołąbki meksykańskie ( mielone mięso z posiekaną drobno kapustą w środku). W domu święta spędzamy zawsze razem.
A kiedy mam wolny czas spędzam go najchętniej z przyjaciółmi”.
Agnieszka lubi też oglądać telewizję, a czasami przeczyta sobie książkę. Ostatnio spodobały jej się przygody Harrego Pottera.
Kiedy pytam ją o wybór przyszłego zawodu odpowiada, że najchętniej wybrałaby się do technikum hotelarskiego, ale jej mama sugeruje zawód księgowej.
Jak wiele moich spotkań z wolontariuszami kończy się ulubionym cytatem rozmówcy. Agnieszka ma też swój: „Braniem napełnia się ręce, a dawaniem serce”..