Oglądanie rozświetlonego Paryża nocą było początkiem pobytu naszych trzech wolontariuszek we Francji. Już następnego dnia panie otrzymały bilety na teżewe i dotarły do Bordo, skąd pojechały do miejscowości Montendre. Tam dostały zakwaterowanie na dwa tygodnie. Budynek, w którym zamieszkały cechowała prostota. Znajdujące się tam stoły, ławki i półki były nieheblowane. Za budynkiem znajdował się zaniedbany ogród, w którym panie mogły spędzać czas i w miarę możliwości przywracać go do życia. Z własnej inicjatywy grabiły liście i oczyszczały teren ze zgnitych jabłek. Przystały też na propozycję Francuzów i sadziły w grządkach różne warzywa. Starały się pomagać, jak tylko mogły. Poza opieką nad ogrodem, piekły też ciasta i przyrządzały dżemy z sezonowych owoców.
Codziennie, w samo południe wszyscy wolontariusze spotykali się na lunchu. W sumie grupa obcokrajowców liczyła około 20 wolontariuszy w wieku 25 – 30 lat. Byli oni z Azerbejdżanu, zza Uralu, Rosji, Danii, Anglii, Hiszpanii, Japonii, Hongkongu i Chile. W większości wszyscy posługiwali się językiem angielskim i francuskim. Międzynarodowa ekipa młodych ludzi jeździła do zamku Chatou, gdzie pod nadzorem fachowców odnawiała różne jego elementy, np. sklepienie.
Pobyt w Montendre był stale urozmaicany. Pewnego dnia wolontariusze całą grupą pojechali na dwa dni do Rochelle. Zabrali ze sobą namioty i prowiant. Kiedy już rozbili się na kempingu, pojechali nad zatokę, której charakterystycznym elementem były duże, czarne kamienie. Warto było zrobić sobie tam wiele pamiątkowych zdjęć a oprócz tego zwiedzić zabytkową basztę. Po powrocie na kemping wolontariusze zrobili sobie piknik. Najciekawszy był sposób jedzenia przez Francuzów pierogów, które wcześniej Polki przygotowały z pomocą młodych ludzi. Otóż niektórzy robili z nich wkład do kanapek – umieszczali je w rozkrojonych bagietkach i w ten sposób zajadali się nimi na swój, oryginalny sposób.
Innym razem organizatorzy pobytu wolontariuszy we Francji zaproponowali im zwiedzanie fortyfikacji poniemieckich, a później także wspólną grę w siatkówkę. – Młodzież była wyrozumiała i cierpliwa w stosunku do nas – seniorów – wspomina Kazimiera Szwarczyńska, jedna z naszych wolontariuszek. Polki, jako jedyne miały ponadto możliwość zwiedzenia jednej z francuskich winiarni.
Pewnego dnia Polki pojechały do pobliskiej miejscowości, gdzie znajdował sie prywatny dom opieki dla ludzi starszych. Zawiozły tam swój wypiek z jabłkami. Kilka dni później kilkunastu podopiecznych domu przyjechało do mieszkania Polek. Panie ugościły ich jak mogły najlepiej. Tak zakończył się pobyt w Montendre.
Następnie wolontariuszki pojechały do miejscowości Boumot, w której panował nieco ostrzejszy klimat. Poznały tam kolejnych wolontariuszy z takich krajów, jak: Kanada, Ameryka, Maroko, Meksyk, Honduras, Rumunia, Hiszpania i Włochy. Byli wśród nich także rodowici Francuzi.
W Boumot, podobnie jak w Montendre, nasze wolontariuszki dużo czasu spędzały w tamtejszym ogrodzie. Na wydzielonym obszarze mogły plewić ogród, czy rozsadzać truskawki. Nie zabrakło również takich zajęć, jak pieczenie bochenków chleba w wolnostojącym piecu.
W jedną z sobót Francuzi zabrali wolontariuszy do miasta Dijon. Polki przygotowały wcześniej kanapki, po czym ekipa trzynastu osób wyruszyła w drogę. Na miejscu zwiedzali starówkę i znajdujący się na niej targ. Innym razem wstąpili do wioski, gdzie znajdował się zamek Fondremand i stary, zabytkowy młyn. Francuzi na prośbę jednej z naszych wolontariuszek zorganizowali także wyjazd do miejscowości Mignovillard, gdzie panie miały okazję obejrzeć cały cykl produkcyjny smakołyków, a także skosztować różnych ich gatunków.
Pobyt wolontariuszy we Francji został dobrze zorganizowany. Międzynarodowa ekipa spotykała się z gospodarzami. Wspólnie planowali zajęcia na kolejne dni i podsumowywali dotychczasowe działania. Pewnego razu zaplanowano dzień międzynarodowy, który miał być poświęcony prezentacji dań kilku narodowości. Polki przygotowały na tą okazję gołąbki, dżem i ciasto, które zostało przyozdobione flagą i zdjęciem Wrocławia.
– Francja przyjęła nas z otwarty sercem – mówi Kazimiera Szwarczyńska. To, co mnie zaskoczyło w tym kraju, to oszczędność jego mieszkańców – stwierdza. – Francuzi nie marnują jedzenia, niczego nigdy nie wyrzucają – dodaje.
Przed drogą powrotną do Polski, nasze wolontariuszki zatrzymały się ponownie w Paryżu. Tam mogły po raz ostatni nacieszyć oczy francuską architekturą. Z biletami w ręku wsiadły do metra i samodzielnie dotarły do najciekawszych miejsc w Paryżu. Widziały m.in. Łuk Triumfalny, Luwr, Katedrę Notre-Dame. Następnego dnia o poranku były już w drodze do Polski…
Elżbieta Małoszyc