Katarzyna Romanowicz

„OTWORZYĆ SERCE”

Świat powoli zaczyna przygotowywać się do snu, jak robi to już od zarania dziejów. Ja, siedzę przy oknie, patrząc na to jak liście unoszą się na wietrze, by za chwilę spaść na chłodn

ą ziemię. Słońce przebija się przez korony drzew, co powoduje, że promienie ledwo trafiają do moich oczu. W moim pokoju, na łóżku siedzi dziewczyna, wolontariuszka, która przychodzi tu od kilku lat.

-Taki obraz przywołuje mi dzień, kiedy spotkałam mojego ukochanego- mówię- Czas, żebyś poznała moją historię, bo los czasami płata nam figle.

-To miał być zwyczajny, nudny i przepełniony rutyną dzień, a jednak taki nie był. Wyszłam wtedy na spacer, aby zaczerpnąć świeżego powietrza po ciężkim dniu. Szłam tedy przez park, podziwiając piękną polską jesień, którą tak bardzo uwielbiałam i uwielbiam do teraz. W pewnym momencie na kogoś wpadłam i wówczas ujrzałam jego- miłość mojego życia. Niczym niewyróżniający się chłopak, ale miał pewien błysk w oku, który pamiętam do dziś. Byliśmy szczeniakami i wielu nie wierzyło, że to, co nas łączy jest prawdziwe. Zdziwili się, gdy po trzech latach pobraliśmy się. Był osobą, z którą chciałam iść przez życie. Mówiłam „Kocham cię” i wierzyłam w to uczucie. Ślub, nowy dom, praca, narodziny pierwszego dziecka, drugiego… W jakimś momencie wkradła się rutyna. Zastanawiałam się, czy tego właśnie chcę… Czy obrałam właściwą drogę… Po takich drobnych rzeczach, jak uśmiech dzieci, ich pierwsze kroki, pierwsze słowa, wyznanie miłości z jego ust… Moje wątpliwości się rozwiały. Żyłam dalej. Cieszyłam się z każdego dnia i przezwyciężałam przeciwności losu. Moje dzieci dorosły. Spełniałam się zawodowo. I tak trwało moje życie przez kilka dobrych lat. Praca, dom, odwiedziny córki i syna. Jednak do czasu…

Nagle stało się coś, czego nie mogłam sobie w pierwszej chwili uświadomić. Śmierć najbliższej mi osoby. Człowieka, którego kochałam całym sercem- mojego męża. Darzyłam go miłością bezgraniczną. Pogrzeb, żałoba. Czas zatrzymał się dla mnie w miejscu. Wszystko straciło sens.

Moje dzieci wyjechały zaraz po pogrzebie swojego ojca, aby wieść dalej swoje życie. Zająć się sobą i swoją rodziną, pracą, domem… Zapomnieli, że na Ziemi jest jeszcze osoba, której wiele zawdzięczają- ja, ich matka. Cierpiałam przez wiele, wiele lat. Otaczał mnie tłum ludzi, wołałam o pomoc, ale nikt mnie nie słyszał- zostałam sama na tym świecie.

W pewnym momencie przyszła choroba. Nie byłam w stanie stanąć na własne nogi. Musiałam poprosić własne dzieci, które zapomniały o tym, że mają na świecie jeszcze matkę. Umieścili mnie w Domu Opieki Społecznej. Niczego innego się po nich nie spodziewałam. Jednak nie obchodziło mnie to. Ja już tylko czekałam, aż nadejdzie mój dzień. Zamknęłam się w sobie. Siedziałam przed oknem na wózku inwalidzkim i żyłam tym, co było kiedyś, bo wówczas byłam szczęśliwa. Świat o mnie zapomniał, wyparł się mnie.

Jak to szło? „Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem”. Nie wiem, kto jest autorem, ale miał rację wypowiadając te słowa. Nie sądziłam, że coś takiego może jeszcze mnie spotkać. Mówię tu o tobie, kochanie. Przyniosłaś mi nadzieję, której tak bardzo potrzebowałam. Niby jesteś zwykłym dzieciakiem, który chciał zostać wolontariuszem i nieść pomoc innym. Udało ci się to, choć z początku sądziłam, że ci się to nie uda. Pamiętasz jaka byłam na początku. Nie odzywałam się słowem, a ty cały czas trajkotałaś. Jednak pomogłaś mi. Mogłam opowiedzieć ci historię mojego życia. Tych lepszych czasach, kiedy byłam szczęśliwa, ale też chwilach, gdy w moich oczach dało się dojrzeć łzy. Pośmiać się tak od serca.  Czułam się wtedy, że życie jednak potrafi zaskakiwać. A wszystko za sprawą jednej, młodej duszyczki. Spotkałam kogoś z kim mogłam porozmawiać, kogoś, kto mnie wysłuchał. Dzięki zwyczajnemu, a jednak niezwykłemu wolontariuszowi, poczułam, że ten świat nie jest taki zły jak mi się wydawało, gdy straciłam to, co najważniejsze- nadzieję.

Wiesz… Nie jesteś dla mnie zwykłą wolontariuszką- jesteś moim przyjacielem. Moje dzieci się ode mnie odwróciły, nie miałam żadnej perspektywy na dalsze życie i potrzebowałam przyjaciela. I wtedy zjawiłaś się ty. Wysłuchałaś mnie. Dowiedziałaś się jaki bywa los. Dałaś mi poczucie, że jednak jeszcze jestem potrzebna, że jeszcze mogę komuś pomóc. Czuję, że przyczyniłam się do czegoś dobrego. Ty też się powinnaś tak czuć, dziecinko, bo dzięki tobie moja starość nie była taka zła. Mam nadzieję, że nie zapomnisz o mnie… Wiem, że niedługo w moje drzwi zapuka śmierć, a ja z uśmiechem na ustach udam się w jej ramiona. Teraz wybacz, ale chciałbym odpocząć…- skończyłam moją opowieść. Podjechałam na wózku do łóżka, a dziewczyna pomogła mi się położyć. Otuliła mnie kocem i się pożegnała, a ja zasnęłam. Zasnęłam snem wiecznym.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwa × pięć =

*