Tabliczka dzielenia
Najważniejszymi działaniami, które podejmują wolontariusze jest pomaganie tym, którzy tego potrzebują. Nawet, jeśli nie chcą lub nie potrafią o to poprosić. Ludziom i zwierzętom. Starszym, chorym, samotnym, bezdomnym, opuszczonym.
Zbieranie pieniędzy dla chorych i biednych dzieci jest równie ważne, jak szukanie domów dla zwierząt ze schroniska.
W całej Polsce co roku organizowana jest akcja pod nazwą Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Polega ona na tym, że zbierane są pieniądze na dzieci chore, na sprzęt do szpitali pediatrycznych itp. Szanuję takie działanie, jedanak uważam, że codzinna praca tysięcy młodych ludzi, których nikt nie pokazuje w telewizji, jest nie mniej ważna. A może nawet ważniejsza. Trwa cały rok, nie przynosi sławy, daje tylko radość pomagania i satysfakcję z życia.
W mojej szkole prowadzona jest akcja pod tajemniczą nazwą Kolorowa Poduszka Dla Maluszka. Polega ona na tym, że sprzedajemy ciasto i za te pieniadze kupujemy materiał, z którego szyjemy kolorowe pościele dla dzieci, które są w szpitalu. Chodzi o małych pacjentów, którzy są bardzo ciężko chorzy, spędzają na oddziałach lub w hospicjach wiele miesięcy a nawet lat. Biała szpitalna pościel jest nudna, przygnębiająca, przypomina im, że nie są w domu. Dlatego tak ważne są kolory naszej pościeli.
Moje gimnazjum od lat prowadzi wolontariat w Domu Pomocy Społecznej oraz w azylu dla zwierząt.
Ja zaczęłam prace w wolontariacie rok temu. Chodzę do starszych ludzi z DPS. Znajduje się on tuż obok szkoły. Na codzień widujemy jego mieszkańców na podwórku, przed domem, na spacerze. Widzę, jak obserwują nas w czasie zajęć WF na podwórku. Mają w oczach tęsknotę za młodością, a może za wnukami, które niezbyt często ich odwiedzają.
Odwiedzając ich dwa razy w tygodniu próbuję rozmawiać z każdym, ale mam takiego pana, z którym dogaduję się najlepiej. Spędzam z nim dużo czasu. Czasami ogarnia mnie niepokój i strach przed śmiercią jakieś osoby, do ktorej się przywiązałam. Oczywiście próbuję się nie przywiązywać, ale to się nie udaje.
Po pewnym czasie znajdujemy wspólny język i powstaje między nami więź.
Na początku, gdy tylko zaczełam chodzic na wolontariat, bałam się tych ludzi. Jednak gdy przełamałam ten głupi strach, poczułam się pewniej. Na początku każdy z nas myśli, że nie zrozumiemy się z tymi ludzi, a oni nas nie zaakceptują. Potem sobie uświadomiamy, że my jesteśmy dla nich taką gwiazdką z nieba. Jesteśmy dla nich szczęściem, a najbardziej dla tych, których nikt nie kocha. Dlatego chcemy im dać tyle miłości, ile mamy w sobie.
Lubię chodzić do domu spokojnej starości i będę tęsknić za wszystkimi mieszkańcami, gdy już odejdę z tej szkoły. Mam nadzieję, że nigdy nie zapomną o nas, wolontariuszach.
Moim drugim wolantariatem jest chodzenie do schroniska dla zwierząt. Jest nas spora grupa. Zajmujemy się tam psami i kotami. Wyprowadzamy je na spacery , karmimy, sprzątamy boksy i próbujemy oswoić te z nich, które jeszcze nam nie ufają. Mówimy do nich czułe słówka, żeby poczuły się lepiej. Robimy im zdięcia i pomagamy znaleźć nowe domy. Najtrudniej jest wtedy, gdy przychodzimy do schroniska, szukamy swojego podopiecznego, a jego nie ma. Jeśli znalazł nowy dom, cieszymy się, ale w duszy czujemy żal, że już nigdy go nie spotkamy. Gorzej jest, jeśli po tygodniu przychodzimy i widzimy naszego podopiecznego ciągle w klatce. Aż nam się serca krają. Czasami, gdy jakiemuś psu lub kotu grozi uśpienie, dokładamy szczególnych starań, żeby znaleźć mu nowy dom. Dla zwierzęcia starego i chorego jest to szczególnie trudne, ale czasami się udaje.
Bardzo lubię wolontariaty i chcę chodzić na nie jak najdłużej. Tak długo, jak tylko będzie to możliwe, będę dokładała szczególnych starań, żeby dawać ludziom i zwierzętom szczęście, radość i okazywać troskę.
Myślę, że sama nie wpadłabym na pomysł, żeby chodzić do Domu Pomocy czy do azylu. Nie wiem też, czy by mnie tam wpuścili. Dzięki temu, że nasze gimnazjum od lat organizuje wolontariaty oficjalnie i z opiekunem, mogłam przekonać się jak to jest piękne. Dzięki takim zajęciom uczymy się jak trzeba rozmawiać ze starszymi ludźmi. Jak ich zabawić, nie urazić, nie palnąć gafy.
Człowiek po prostu musi nauczyć się spostrzegać w innych ludziach i w ogóle istotach żywych, to, co piękne i dobre. Tak samo jak musimy się uczyć tabliczki mnożenia, powinniśmy się uczyć pomagania. To taka jakby tabliczka dzielenia się sobą.