Wiesława Amiliańczyk

Tragiczny los mojej córki, która chorowała na raka i dwa lata walczyła z chorobą, a ja udzielałam jej wsparcia w Hospicjum w Anglii aż do jej śmierci skłonił mnie do tego by pomagać ludziom. Od dwóch lat pomagam też znajomej, która  ma problemy z poruszaniem się i chodzi o kulach.

Z  Uniwersytetu Trzeciego Wieku trafiłam do wolontariatu w Stowarzyszeniu „Nowa Rodzina”  we Wrocławiu i wraz z dwójką innych seniorów wyjechałam do Turcji na miesiąc czasu. Tam w międzynarodowym gronie  (24 studentów z różnych krajów Europy) rozwiązywaliśmy różne problemy występujące w życiu. Były to głównie problemy społeczne np.: alkoholizm lub narkotyki w rodzinie. Nad poszukiwaniem oryginalnych rozwiązań pracowaliśmy w 3 osobowych  międzynarodowych grupach. Innym razem mieliśmy do wykonania zadania  ćwiczące naszą asertywność, spostrzegawczość oraz inteligencję: szukaliśmy miejsc poniżej poziomu rzeki, tworzyliśmy z tekturowych pudeł oryginalne kompozycje, ( np. puszkę Pandory) etc. W śród studentów nie czułam żadnej bariery wiekowej. Nawiązałam więzi ze studentami  z Polski  i kontakt ten utrzymuję do tej pory.

Odwiedzaliśmy szkoły dla dzieci niepełnosprawnych i prowadziliśmy dla nich zajęcia z tańca , przyglądaliśmy się  metodom pracy z dziećmi z niepełnosprawnością intelektualną. Pomagaliśmy w tworzeniu przyszłej bazy wolontariatu w miejscowości górskiej, odległej 80 km od Ankary.

Pięknym doświadczeniem było dla mnie malowanie obrazów pod kierunkiem sławnego malarza tureckiego, profesora akademii artystycznej.

Podczas pobytu w Turcji nauczyłam się większej otwartości na ludzi, tolerancji i serdeczności i nabrałam chęci pomagania innym.

Byłam bardzo poruszona serdecznością jaką okazują sobie Turcy przy pożegnaniach i powitaniach.

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie wolontariuszy - wolontariat seniorów 2010-2014. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia + siedemnaście =

*