Podczas odwiedzin w jeden z wrocławskich szkól – w Gimnazjum numer 1 im. Hugona Steinhausa – spotkałam dwie wolontariuszki. Opowiedziały mi o swoim wolontariacie.
Są w drugiej klasie gimnazjum. Karolina działa od 3 klasy szkoły podstawowej, Ania od tego roku.
Opowiadają o swoich licznych aktywnościach i jednym tchem wymieniają (a ja zastanawiam się, jak długa może być doba młodego człowieka?!): pomoc w schronisku dla zwierząt, jasełka w domu dziecka, pomoc w świetlicy środowiskowej i w nauce – koleżankom, wspieranie niepełnosprawnych, warsztaty komputerowe dla seniorów, odwiedziny w domu samotnej matki. Co roku piszą też kilometry listów w ramach akcji Amnesty International. O tym, że pieką ciasta na akcje zarobkowe, wspominają gdzieś na marginesie. I, jak wnikliwy Czytelnik się domyśla, nie z tego powodu, że to nieważne. Tak wiele jest innych przedsięwzięć!
Na pytanie, dlaczego są wolontariuszkami, zgodnie odpowiadają, że lubią. I że daje im to frajdę. Dzięki wolontariatowi zdobywają wiedzę o sytuacji na świecie: geograficzną, polityczną, społeczną. Uczą się, jaka rzeczywistość naprawdę jest. I tego, jak na tym świecie żyć: stają się wrażliwe i tolerancyjne.
Pytane o minusy wolontariatu, wymieniają zabieganie i brak czasu. No, ale to już taki urok działania dla innych – w szkolnym wolontariacie można być albo całym sercem, ale wcale.
Czy w przyszłości będą zajmować się wolontariatem – czas pokaże. I Ania, i Karolina wiedzą, że chcą, choć zastrzegają, że może nie taką skalę. Ale to zrozumiałe. Ogrom pracy, którą wykonują dziś, zasługuje na wielki szacunek!